sobota, 13 stycznia 2018



a teraz mam 26 lat (wciąż w to nie wierzę), od pół roku jestem w związku i mam nagle niskie dochody.

kiedy patrzę na swoje życie to niby jest fajnie, ale czegoś mi brakuje. w momencie kiedy zadam sobie pytanie czego, co by mnie uszczęśliwiło robi mi się jeszcze bardziej smutno niż już jest.

pewnej pracy, która nagle się nie skończy/kwiatów danych żeby przypomnieć mi, że ktoś mnie kocha i mu na mnie zależy/ wyjazdu na urlop gdzie jest ciepło a z internetu się nie korzysta bo nie ma czasu/ docenienia na co dzień, wsparcia i dobrego słowa/szacunku/ mocnego ramienia które będzie obok kiedy go potrzebuję/ czegoś co nowe, czegoś co dawno nie robiłam/ namiętność/ bliskość/ seksu który będę wspominać przez kilka dni i odtwarzać w głowie bo będzie tak namiętny i dobry/

I nie słyszeć bo ty jesteś, bo ty masz, bo ty, od którego zaczyna się każde zdanie które finalnie na celu ma tylko i wyłącznie skrytykowanie. Docenienie walorów a nie tylko wytykanie minusów.

środa, 10 sierpnia 2016



wyszłam z pracy, sprawdziłam co na fejsie i dostałam cegłą w ryj. dosłownie. wspomnienie łśubu jkai miał miejsce trzy lata temu. szybka kalkulacja ile to trwało pożycie i staram się dojść do siebie.
czuję się okropnie, najgorzej na świecie. biegałam za kimś, starałam się, ścigałam się z wyścigami na kreatywne i ciekawe spotkania...powiedziałam wprost, że mi zależy i koniec końców zostałam sama.

nie wiem czy jeszcze w życiu się w kimś zakocham, ale wiem że jestem skłonna dać komuś szansę na to żeby mógł ze mną być i liczyć na moją troskę, pomoc i wsparcie. tak wiele i niewiele, byłam i starałam się. słuchałam w trudnych chwilach i nagle jeb, po ryju.

po co to wszystko było skoro regularnie w tle przewija się była żona, piedestał. dlaczego mnie zwodził tyle czasu skoro okazuje się, że ona zawsze będzie tą najważniejszą, naj i naj niezapomnianą. jestem albo miałam być planem b? czuję się cholernie wydymana przez życie w tym momencie.
coś we mnie pękło, bardzo mocno. tak mi się nie robi, mnie się nie kusi i nie zostawia. ze mną się nie przyjaźni jeśli poznaliśmy się na portalu randkowym. sam mi mówiłeś, że przyjaźń damsko-męska nie istnieje bo prędzej czy później ląduje się w łóżku- to po co męczysz mi głowę ciągle?!
to takie przykre bardzo, że jest się dla kogoś czymś w rodzaju planu b, formą zastępczą.
nie mam natury proszenia się, nie będę udowadniać nigdy więcej nikomu, że jestem więcej warta niż mu się wydaje. niestety widocznie byłam za mało fajna, nie świeciłam dupą na instagramie.

w tym wszystkim pojawia się ogromna samotność, że wszyscy co są wkoło mają swój swiat a ja dla nich jestem tak przy okazji, w przerwie na papierosa, na zabicie czasu. chciałabym najmocniej na  swiecie obecny ból kręgosłupa dzielić z kimś, jechać w podróż z kimś bliskim.
Mam w środku taką ogromną blokadę przed tym, że mam jechać za tydzień sama do Budapesztu. Rozrywa mnie od środka, że to znowu dzieje się na własną rękę, w samotności. ile można te wszystkie momenty w życiu przeżywać samej, tłumić to wszystko w sobie.

poniedziałek, 30 maja 2016




rzuciłam pracę, poleciałam na kilka dni sama do Włoch w ramach couchsurfing, poznałam kogoś na kim ogromnie mi zależy i dla niego się zmieniam i staram się być lepsza.
losie spraw żeby wszystko było tak piękne jak wyprawa do Włoch.

niedziela, 20 grudnia 2015

miesiąc nowego życia



od miesiąca jestem znowu sama. dosłownie sama, bo nawet nie wiem gdzie i kiedy zniknęli wszyscy znajomi i przyjaciele. nie mam z kim rozmawiać.
zostałam sama, z masą wniosków. miesiąc po tym jak od niego odeszłam, jak on nic nie powiedział bo nie wiedział co czuję, że jestem zupełnie innym człowiekiem.


czwartek, 3 grudnia 2015







jutro miną dwa tygodnie od kiedy powiedziałam, że odchodzę. jutro też być może on będzie w Polsce, ulicę dalej.
te kilka dni kiedy prawdopodobnie będzie niedaleko mnie, te jego urodziny doprowadzają mnie do ścisku żołądka. codziennie się zastanawiam, czy napisze do mnie, czy poprosi o spotkanie, czy kiedyś się jeszcze odezwie. głupia jestem, że mam jeszcze jakieś nadzieje że ze mną porozmawia. wiem, że znajomość z nim nie ma sensu, ale chciałabym go zobaczyć, wyjaśnić to rozstanie.


niedziela, 22 listopada 2015

wydarzenie z życia



dnia 20.11.2015 rozstałam się z moim chłopakiem Oliverem. ja odeszłam od niego.
nie wytrzymałam. ze łzami w oczach wracałam do domu, bo doszło do mnie, że ostatni raz z nim 'rozmawiałam' w poniedziałek a jest piątek...
nie wytrzymałam. nie umiałam już dłużej czekać, męczyć się i odliczać dni do jego teoretycznego pojawienia się w PL.
zerwałam z nim w najgorszy możliwy sposób, bo poprzez wysłanie wiadomości na Whatspapp, ale inaczej nie umiałam.
najbardziej przykre w tym wszystkim jest to, że nawet mówiąc mu, że our relacionship is over i że ja can't live like this anymore  on na to wszystko kiedy proszę go, żeby coś powiedział on jedynie potrafi napisać Sry I don't know what to say 


nawet w momencie kiedy od niego odchodzę nie ma dla mnie ani chwili uwagi, nie odzywa się.
czuję się gorzej niż szmata, bo nie okazał mi nawet na koniec szacunku.

rozczarowanie boli bardziej niż poczucie, że go już nigdy nie będzie.