wtorek, 27 lipca 2010

O piękny Panie...

Zastanawiam się,co decyduje o tym,że akurat ta osoba nam się podoba a tamta mimo iż jest identyczna już nam się nie podoba.Co wpływa na to,że akurat tak a nie inaczej ludzie łączą się w pary?Pytanie,które stawiam sobie ostatnio bardzo często brzmi;kiedy tak naprawdę można powiedzieć,że facetowi zaleźy? Nie wiem,może sobie wkręcam,że on się stara,że mu zależy i jak to się brzydko mówi,leci na mnie.Mi taka słodka bezczynność,bycie księżniczką i słodką damą odpowiada.Każda kobieta lubi,kiedy facet chce dla niej jak najlepiej i okazuje jej zainteresowanie,ja też.Nie będę chwalić dnia przed zachodem Słońca i resztkę nadzieji zachowam dla siebie.

czwartek, 22 lipca 2010

wyślij sms o treści POMAGAM na nr 793*** ***

Przytłacza mnie ogrom wydarzeń mojego lamerskiego życia.Wczoraj pękł worek i stało się co się stało.O północy wygrałam wyjazd do Wawki i shushi,wmawiam sobie tą wygraną w najczystszej,nieskomplikowanej formie,żeby nie doszukiwać się w całoształcie jakiegoś zła.Niby jakoś tam wygrałam,satysfakcja jest,papierosy są.Święta byłam mimo iż wczorajszego wieczoru byłam królową pewnego miejscowego lokalu.W ułamku sekundy,pod wpływem kobiecej intuicji,chęci szaleństwa,przeznaczenia czy innej nieokiełznanej siły poznałam 3 zajebistych facetów.Pojawiło się pytanie retoryczne,że jak to jest.że znasz kogoś z widzenia,raz po raz bywacie w tych samych miejscach ale się nie znacie,a gdy się już poznajecie okazuje się,że nadajesz z drugą personą na tych samych falach i masz wraźenie,że znacie się nie kilka godzin a wieki.Mam ogromną nadzieję,że jest to dopiero wstęp do dobrej znajomości.Z tej wczorajszej przygody pod tytułem jaka to melodia,jak zgadniesz dostaniesz shoota wódki czy czego tam,jest wiele wniosków i kilka nauczek.Najważniejsza nauczka-nie oceniaj książki po okładce,bo wnętrze jest piękniejsze a w to co mówią ludzie nigdy nie wierz.Mamy z Anką nowych zajebistych znajomych,mamy rewolucję i własny sex& the city.Kocham takie życie,nawet postaram się wykorzystać pewną sposobość w myśl life is nothing much to lose,a jeżeli to co wmawia mi Anka i to co z kobiecego punktu widzenia i mojego serca jest prawdą to...i żyli długo i szczęśliwie.
Prędzej uwierzę w Boga niż fakt,że się zakochałam.

Zaschło mi w gardle od nic niemówienia.Mogę mówić jedynie do siebie,gdzyż aktualnie mieszkam sama.Jutro to dopiero będzie,moźliwe,że dopiero wieczorem wypowiem pierwsze słowa.

Tyle się mówi o korporacjach,wyzysku pracowników przez pracodawców,chyba za mało skoro niektóre biznesy jeszcze funkcjonują.Jutro ruszam na podbój zusu i skarbowego a nawet do Ryśka Cebuli z Uwagi jak się wkurwię.Pracuję jak Chińczyk choć mieszkam w Polsce.Chory ten nasz kraj,gdzie zamiast robić coś dla ludzi pierdoli się o krzyżu.

niedziela, 18 lipca 2010

we start it again

Dużo wody w rzece nie upłynęło a znowu doszłam do nowych wniosków.Zachowam je dla siebie,bo jakoś nie mam ochoty na emocjonalny ekshibicjonizm.Wiem jedno,muszę się ostro zabrać za siebie.Potrzeba mi żelaznej ręki,bata,gromu z niebios i cielesnej przemocy żebym wreszcie się ogarnęła.Chyba już wczorajsza burza i spotkanie z Bartkowskim ustawiło mnie do pionu.Niewątpliwie,poniekąt nie zaprzeczę.Tej nocy podjęłam chyba najważniejszą decyzję jaką mogłam podjąć.Jedna decyzja,jeden moment a zmienia resztę najbliższych 2 lat.Zobaczymy,co wyjdzie z moich wielkich planów.Mimo iż jest lato,a psychologowie twierdzą,iż latem organizm produkuje więcej endorfin,to mój organizm za to produkuje ich za mało.Czekam aż lad dzień wpadne w jakiś dół.

'U R stronger than U think'... rzuca/my palenie/picie.

środa, 14 lipca 2010

jestem zjebem

Tak,jestem zjebem.Jestem chyba jedną z niewielu osób,jakie mi jest dane znać,ups wybacz czytelniku,ale siebie nie znam zbyt dobrze,no ale kontynując,jestem zajebiście wyjątkowa pod względem życiowego nieogaru i organizacji.Z reguły ludzie wiedzią,jakie mają plany na przyszłość.Wiedzą namacalnie w momencie,kiedy ich od tej przyszłości dzieli jakieś 2 do 3 miesięcy.Ja nie wiem.Nie wiem,co dalej chce w tym zasranym życiu robić.Edukacja/praca/Ameryka.Trzy opcje i każda wzajemnie się wykluczająca.Chce studiować,ale nie wiem,czy to co wybrałam jest dobre dla mnie.Właściwie o studiach nie powinnam teraz myśleć,bo ważnych decyjzji nigdy nie umiałam podejmować.Praca,czyli bombowa sprawa.Chce zarabiać,ale niestety coraz ciężej mi ta praca przychodzi.I tutaj pojawia się nieogar kolejny.Nie wiem,czy rzucić to wszystko w cholerę czy piąć się dalej.Dizaster nr 3-Ameryka.Wszyscy mnie pchają,a jak mnie już rodzina pcha to znaczy,że to dobra opcja dla mnie.Mogę polecieć,trochę popracować i pozwiedzać.Mogę,bo nie trzyma mnie tu nic.Ani praca,ani studia,ani miłość.Do jesieni troszke czasu zostało więc w sezonie jesień-zima tematem naczelnym moich rozważań będą Stany.Intryguje mnie moja osoba,bardzo a nawet zbyt,ale to może dlatego,że dziś mam dość specyficzny dzień.Katowice.Pierwsze zdjęcia od lutego,które nomen omen dupy nie urywają.Jutro kolejny dzień zmagań.Zdjęcia i praca.Jeszcze cięższy piątek i pozytywna prezentowa sobota.Nie chce mi się,cholernie mi się nie chce,ale muszę to przetrwać wszystko,napocić,bo wiem,że coś z tego kiedyś dobrego wyjdzie.Biorę urlop i mimo wszystko spierdalam na Woodstock.

piątek, 9 lipca 2010

redhead is back

Wróciłam.Po środowym wyjeżdzie i wtorkowym powrocie z Open'era wreszcie mam chwilę by te wszystkie myśli jakoś zebrać w całość.Chociaż nie wróć,nie będzie potoków słów.Za dużo by tego było.Tak małostkowo powiem,że niektórych moich znajomych bardzo nie doceniam,za co powinnam być poćwiartowana.Raczej jestem jakimś typem człowieka co ma na ludzi wyjebane,a jak jest fajnie to się cieszę jak głupia.To powinno się zmienić,bo przecież ja tych ludzi mam właściwie na codzień.Coś jeszcze? Tak.Cenię sobię czyste znajomości,gdzie wiem,że kumpel nie chce się ze przespać,bo przecież jestem jego koleżanką i mogłoby być fajnie.Niestety,ale druga strona medalu też jest.Nieco inny charakter ma,ale jest.Nienawidzę,gdy ktoś się przesadnie o mnie stara.Nienawidzę do kurwy nędzy tych słodkości,czułości i wylewności uprzejmości do porzygu.To ja jestem królową i to ja sobie wybieram,kto może się o mnie starać.Wolę raczej gonić króliczka.Potwierdziła się też kilka dni temu jedna moja myśl 'jak ja mogłam być z tym człowiekiem',czyli potwierdzenie tezy,iż wygląd ma dla mnie ogromne znaczenie.Poza tym to jestem grzeczna do bólu i nie umiem w to uwierzyć.