niedziela, 20 lutego 2011

Cosmograma

Wiecie jaki jest teraz nowy trend? Robienie sobie zdjęć z byłym chłopakiem psiapsiółki i publikowanie ich w sieci.
Obraźeni faceci też ostatnio robią się dosyć popularni.Jedni traktują to nawet jako styl życia,pasję czy zajęcie w wolnych chwilach.

Mój nowy pies,co ma 7 tygodni i jest ze mną od wtorku ma więcej uczuć wyższych niż ludzie...to wcale a wcale nie jest smutne.

Poza tym wyszła nowa płyta Radiohead,w sam raz do łóżka,elo.

piątek, 11 lutego 2011

I broń Panie,żebym tej szmaty nie zabiła...

Jak już człowiek wyjdzie pierwszy raz po 3 tygodniach do ludzi to wiadomo,że nie uniknie dziwnych i przypadkowych spotkań.Z resztą takie wieczoru nie dałoby się przewidzieć.
Poszłam   z Anką na piwo skończyło się  na tym,że waliłyśny shoty jakiegoś wymyślnego kamikadze.
Było  bardzo  miło do momentu kiedy właśnie nie kończyłam zdania 'miał nowe buty,płaszcz taki z Zary chyba....o kurwa on stoi po prawej przy wejściu z jakąś dziewczyną!!'
Ten do     którego      potajemnie wzdycham a jak nie wzdycham to nienawidzę przyszedł z jakąś dziewczyną.
Wysoka-mam się bać pomyślałam.Niestety,że światło słabe,ja -1 na jedno oko i bez okularów i,że filarzasłaniał mi ją nie mogłam jej zidentyfikować.
Stanęłam w oknie i patrzałam na rynek,gdzie pójdą.Niestety,nie dojrzałam.Zerwałyśmy się z Anką i zaczęłyśmy po kolei szukać.W ostatnim punkcie sie znalazł.Sytuacja była na tyle,żenująca że przy okazji spotkałam kolesia,któremu się podobam.
Przyszedł pogadał chwilę,poszedł.Zadzwoniłam po P. ,przyszedł z kumplem mnie wybawić z opresji.
Anka pojechała do domu,a ja z P. i W. dosiedliśmy się do stolika gdzie siedział on,ONA i jacyś dziwni ludzie.
Niestety,ale nie pasuje do mnie sztuczny uśmiech,wymuszona uprzejmość to też ONA poznała,z resztą taki był zamiar,że coś mi nie pasuje.
Jak się okazało,JĄ znałam z Facebooka,bo już chyba wszędzie gdzie mogła się wcisła.
Później było już tylko co raz lepiej.ONA siedziała po przeciwnej stronie stołu ze swoją paczką a my ze znajomymi co do nas doszli.
Mając po jednej stronie P. a po drugiej JEGO czułam się jak królowa Elżbieta na jakimś święcie narodowym czy coś w ten deseń.
W ułamku sekundy moje obawy zostały rozwiane.Bo jak ktoś kto nosi obleśne kozaki na szpic,niemodne za duże jeansy,koszulkę w której ja bym nawet nie poszła spać i stary ponaciągany sweterek może mu się podobać.Jedno jej można przyznać z twarzy dosyć ładna,ale zbyt slodka.Kwestia gustu,pod koniec spotkania miałam wrażenie,że zaraz zacznie mnie ściskać i całować z uwielbienia,ale nie ze mną te numery.Wrogów trzeba trzymać z dala od siebie.
Ona ze swoimi,ja z moimi chłopakami.
W środku nocy zostawiliśmy ją ze swoją paczką a my poszliśmy się poszwędać,wróciłam z NIM do domu mając satysfakcję,że ja zawsze będę tą z najwyższej półki,z edycji dla posiadaczy złotych kart konesera.
Tak też dzisiaj nawet nie mam złego humoru ze względu na NIĄ wręcz przeciwnie.Szczere rozmowy z osobami na które mogę liczyć zmieniły mój nędzny humor diametralnie.

Mało tego wczoraj przyznałam się sama przed sobą,że już wszystko możliwe mi się spierdoliło.Brzmiało to dość dziwnie patrząc na minę odbiorcy.Nie wiem czy już jestem tak słaba psychicznie czy z potrzeby miłości wynikło to,że pierwszy raz pękłam przed kimś i powiedziałam prawie wszystkie żale.

Dopiero wczoraj po tak długim czasie doszło do mnie,że ON nigdy nie będzie mi obojętny...i mój.

czwartek, 10 lutego 2011

There is a light that never,never goes out...

No tu jest takie light,które never goes out i ciągle patrzę jak mnie razi.
Skoro nie można powiedzieć komuś czegoś prosto w twarz,pozostaje rozmowa samej ze sobą.Wczoraj wieczorem popłakując raz po raz ułożyłam sobie całą możliwą rozmowę,wszytkie argumenty,żale wszystko co mnie uwiera i  o czym chciałabym  Cie wreszcie  poinformować.
Co gorsza układając sobie te pytania,równoważniki i odpowiedzi ani przez chwilę nie pojawiła się myśl,co odpowiesz.To troche taka paranoja,bo ja mogłabym spisać to wszystko na kilku kartkach A4 a nawet nie wiem co druga strona ma mi do powiedzenia.
Tak czy owak,czekam na dzień kiedy wreszcie znaczna część prawdy ujrzy światło dzienne.Bo to co niepowiedziane,niewyjaśnione,tłumione wewnątrz boli jak napierdalanie kosą w plecy.
Ciekawa jestem czy jak rzeczywiście dojdzie co do czego to czy też będę taka cwana jak w myślach jestem...

A dzisiaj i jutro muszę uważać co bym się nie zaksztusiła świeżym powietrzem i co bym drogi do domu nie zapomniała...pierwszy raz od 3tygodni wychodzę na miasto z kimkolwiek się spotkać.

czwartek, 3 lutego 2011

wielka przegrana

Wielka dama tańczy sama,wielkiej damie znowu żal.
Czuję się jakby cały świat odbił na mnie swoje piętno,a całe 6 miliardów ludzi skopało mnie to tu to tam dla wyładowania swoich emocji.Nie pamiętam,kiedy czułam się tak jak teraz.Chyba z rok temu,ale wtedy nie byłam w centrum problemów,nie było ich tak dużo.
Czego bym się nie dotknęła to się spierdoli.Już nawet nie mam ochoty nikomu ze znajmych się żalić,nie czekam nawet na telefon z pytaniem czy jeszcze żyję i co u mnie.Bo przecież do póki widać mnie na Facebooku to wszystko jest ok.A dlaczego nie pojawiam się tu i tam też nikogo nie interesuje,bo pewnie znudziło mnie wszystko i znowu mam out of space.
I'm pretty far away from being ok!
Nie jest ok,bo kolejny raz potwierdza się,że nie mogę sobie niczego planować,układać w głowie hipotetycznych scenariuszy bo i tak to szlag trafi.Lista jest długa,od tego że koleżanka mnie lekko wystawiła i wycofała się z pewnej decyzji po brak wakacji i perspektywę szpitala,kolejnego zabiegu.
Co ja takiego zrobiłam złego,że los się tak na mnie mści? Nie mam zdrowia,dosłownie.Nie mam miłości.Przyjaźń,to też ostatnio na tyle drażliwy temat,że wolę nie zagłębiać się w ranking.Pieniądze się kończą.Rodzina średnio się sprawuje.
Jakieś 1,5 roku temu albo i sięgając dalej powiedziałam do siebie,że ma się to wszystko skończyć,zmienić na lepsze.Poskutkowało,z dnia na dzień wszystko stawało się lepsze.Teraz krzyczę w duszy 20 razy na godzinę,że mam dość i ma się wszystko zmienić(!),ale jakoś się na to nie zanosi.

I zaczynam rozumieć narkomanów.Pyk i jesteś w lepszym świecie.Dwie magiczne tabletki z przepisu lekarza...hej! dziwny stanie.