piątek, 11 lutego 2011

I broń Panie,żebym tej szmaty nie zabiła...

Jak już człowiek wyjdzie pierwszy raz po 3 tygodniach do ludzi to wiadomo,że nie uniknie dziwnych i przypadkowych spotkań.Z resztą takie wieczoru nie dałoby się przewidzieć.
Poszłam   z Anką na piwo skończyło się  na tym,że waliłyśny shoty jakiegoś wymyślnego kamikadze.
Było  bardzo  miło do momentu kiedy właśnie nie kończyłam zdania 'miał nowe buty,płaszcz taki z Zary chyba....o kurwa on stoi po prawej przy wejściu z jakąś dziewczyną!!'
Ten do     którego      potajemnie wzdycham a jak nie wzdycham to nienawidzę przyszedł z jakąś dziewczyną.
Wysoka-mam się bać pomyślałam.Niestety,że światło słabe,ja -1 na jedno oko i bez okularów i,że filarzasłaniał mi ją nie mogłam jej zidentyfikować.
Stanęłam w oknie i patrzałam na rynek,gdzie pójdą.Niestety,nie dojrzałam.Zerwałyśmy się z Anką i zaczęłyśmy po kolei szukać.W ostatnim punkcie sie znalazł.Sytuacja była na tyle,żenująca że przy okazji spotkałam kolesia,któremu się podobam.
Przyszedł pogadał chwilę,poszedł.Zadzwoniłam po P. ,przyszedł z kumplem mnie wybawić z opresji.
Anka pojechała do domu,a ja z P. i W. dosiedliśmy się do stolika gdzie siedział on,ONA i jacyś dziwni ludzie.
Niestety,ale nie pasuje do mnie sztuczny uśmiech,wymuszona uprzejmość to też ONA poznała,z resztą taki był zamiar,że coś mi nie pasuje.
Jak się okazało,JĄ znałam z Facebooka,bo już chyba wszędzie gdzie mogła się wcisła.
Później było już tylko co raz lepiej.ONA siedziała po przeciwnej stronie stołu ze swoją paczką a my ze znajomymi co do nas doszli.
Mając po jednej stronie P. a po drugiej JEGO czułam się jak królowa Elżbieta na jakimś święcie narodowym czy coś w ten deseń.
W ułamku sekundy moje obawy zostały rozwiane.Bo jak ktoś kto nosi obleśne kozaki na szpic,niemodne za duże jeansy,koszulkę w której ja bym nawet nie poszła spać i stary ponaciągany sweterek może mu się podobać.Jedno jej można przyznać z twarzy dosyć ładna,ale zbyt slodka.Kwestia gustu,pod koniec spotkania miałam wrażenie,że zaraz zacznie mnie ściskać i całować z uwielbienia,ale nie ze mną te numery.Wrogów trzeba trzymać z dala od siebie.
Ona ze swoimi,ja z moimi chłopakami.
W środku nocy zostawiliśmy ją ze swoją paczką a my poszliśmy się poszwędać,wróciłam z NIM do domu mając satysfakcję,że ja zawsze będę tą z najwyższej półki,z edycji dla posiadaczy złotych kart konesera.
Tak też dzisiaj nawet nie mam złego humoru ze względu na NIĄ wręcz przeciwnie.Szczere rozmowy z osobami na które mogę liczyć zmieniły mój nędzny humor diametralnie.

Mało tego wczoraj przyznałam się sama przed sobą,że już wszystko możliwe mi się spierdoliło.Brzmiało to dość dziwnie patrząc na minę odbiorcy.Nie wiem czy już jestem tak słaba psychicznie czy z potrzeby miłości wynikło to,że pierwszy raz pękłam przed kimś i powiedziałam prawie wszystkie żale.

Dopiero wczoraj po tak długim czasie doszło do mnie,że ON nigdy nie będzie mi obojętny...i mój.

1 komentarz:

  1. historia jak z serialu.... ja niestety też jest w samym środku takiego tasiemca, co to zgagę tylko wywołuje i odbija się po tygodniu..... [była dziewczyna zamieszkała z facetem, który jeszcze parę dni temu chrzanił głupoty, że się zakochał we mnie..]
    ale najważniejsze - jeśli naprawdę spierdoliło się wszystko, to może być już tylko lepiej.
    głowa do góry:)

    [od kamikaze chyba wściekłe psy lepsze;]

    OdpowiedzUsuń