Przez zupełny przypadek trafiłam na jeden z koncertów życia,za co dziękuję swojemu szczęściu.Poza tym to mimo iż jestem w czarnej,głębokiej życiowej dupie to uśmiech i zadowolenie mnie nie opuszczają.Czekam na dzień kiedy wreszcie zacznę się na poważnie przejmować swoim życiem do tego stopnia,że problemy wprowadzą mnie do poważnej depresji.Serio,może po porządnym kopie w dupie wreszcie się ogarnę.
Po jednym się pozbierałam,co prawda po bardzo długim czasie,ale za to z jakim efektem.
Teraz pora na odliczanie kolejnych dni,zrobienie zdjęcia do CV,napisania podania o pracę,a co najważniejsze przewartościowanie życia z jakimś genialnym planem na całokształt,bo nie chcę już słyszeć 'nie możemy pani zatrudnić skoro ma pani zaplanowane wyjazdy w wakacje' [akurat,tutaj dzisiaj postanowiłam,że to ostatni rok kiedy jadę na te wszystkie festiwale i koncerty,yhy zobaczymy].
My to chyba mamy bardzo podobne do siebie ostatnio życia. Ja się nie mogę pozbierać, a z życiem prowadzę jakąś niewidoczną wojnę, wojenkę, jakkolwiek to nazwać.
OdpowiedzUsuńoj mamy,ale nie wiem czy to dobre życie. Szkoda,że mieszkasz w UK,bo chętnie poszłabym z Tobą na papierosa wysłuchać wzajemnych żali w wiadomym temacie.
OdpowiedzUsuń