piątek, 28 października 2011

nie smuć się

Gdzieś w najczulszych warstwach,głęboko gdzieś w sobie się zmieniłam na zawsze.Nie dla kogoś czy czegoś ale dla siebie,bo własne życie mnie do tego zmusiło.Zmusiło do zebrania się w garść i zaciśnięcia zębów,nie płakania po kątach i nie użalania się nad sobą.W praktyce wygląda to zupełnie inaczej.Będąc w wielkim ulicznym tłumie nie patrzę na ludzi wkoło tylko skupiam się na swoich myślach a gdy wracam po zmroku do domu oglądam się na wszystkie strony,bo nie czuję się bezpiecznie.
I czuję się cholernie samotnie,gdyż nikt nie ma na nic czasu,z każdym się mijam.Teraz niby jest długi weekend,ale co z tego skoro mam zajęcia do nocy a później będę je odsypiać.Nawet jak piszę do kogoś w jego sprawie to nie potrafi przez dwa dni się odezwać a ja się mam zdyszeć z biegania w czyimś interesie.Mówiłam przecież,że Matką Teresą nie jestem,powiem raz i wystarczy.Psem też nie jestem i nie polecę rzucając wszystko bo ktoś mi daje komendę i sobie życzy.Skończyło się przymykanie oka na wszystko i manipulacje i może nie będzie tak zawsze,ale tylko teraz przez załamanie ale czy to ważne.Ważne,że nawet przez ułamek sekundy odniesie to sukces.
Jeszcze chciałam powiedzieć,że od miesiąca nigdzie nie byłam,nie piłam alkoholu i właściwie nie palę papierosów i,że strasznie denerwuje mnie jak dwoje ludzi odnosi się ze swoimi uczuciami na Facebooku a ty musisz na to patrzeć z pogardą,bo u ciebie żadnego postępu w tym temacie!

środa, 19 października 2011

do you realize?



W piątek pogrzeb dziadka,w sobotę i niedzielę pierwsze zajęcia i długo odwlekane spotkanie.Nigdy w życiu nie czułam się gorzej.Niech mnie ktoś obudzi dopiero w połowie listopada.


Jestem i pozostanę bardzo zmienioną osobą.

piątek, 14 października 2011

życie jest nobelą

Kompletnie siebie nie rozumiem.Najlepszy przykład;kiedyś mogłam rzucić wszystko i nawet w stanie agonalnym jechać na imprezę do rana 50km od domu.Teraz 10 razy się zastanowię,począwszy od w co się ubrać,kto będzie i czy mnie na nią stać.To jest do mnie tak nie podobne,że aż mnie to martwi.Czy to się nazywa zdrowy rozsądek? Chyba pierwszy raz od dawna go doświadczam i jestem mu wdzięczna,bo niestety nie ma kasy=nie ma imprezy.Jedyne czego jestem pewna i świadoma,to podłamanie psychiczne ze względu na brak pracy i kasy.
Nie wiem czy kiedykolwiek znajdę w tym mieście pracę,chyba że jako kasjerka albo telemarketerka.Brak pracy,kasy i świadomość szkoły jedynie co dwa tygodnie odbiera mi wiele radości z życia.
Poza tym życie mnie troszkę zaskakuje,kłopoty rodzinne już mi wychodzą bokiem,bo do takiej Mody na Sukces można się przyzwyczaić po tylu latach ale nie można się przyzwyczaić do czegoś co pojawia się jak bumerang.
Wczoraj znowu się dowiedziałam,że znikasz.Mimo,że to mnie nie powinno dotyczyć to jakoś jest to w stanie mnie jeszcze poruszyć.Bo teraz to jest tak,że tęsknię szczerze za kimś za kim nie powinnam,bo jak się myśli o kimś i tęskni za tą osobą to chyba jeszcze o niczym nie świadczy...


edit: Zola Jesus w Warszawie! łzy szczęścia lecą same.

piątek, 7 października 2011

I'm not human at all

chyba jeszcze nigdy nie potrzebowałam tak bardzo posiadać bliską osobę przy boku,którą potocznie nazywa się chłopakiem czy partnerem.


za 2 tyg. zmartwychwstanę i będę taka jak kiedyś...