sobota, 29 grudnia 2012

201/2

Zabawne, że wszystko co zapisałam wcześniej się nie spełniło. Ciekawe dlaczego? Dlaczego x, y, z się nie odzywają do mnie? Dlaczego ten którego nie chciałam widzieć też się nie odezwał w konkretnej sprawie? Dlaczego? Może jednak jestem królową śniegu i odpycham wszystkich? Tylko dlaczego rodzina też się w to wlicza? Ostatnio, wszyscy próbują mi pokazać jaka to jestem zła i niedobra, zniszczona do szpiku kości. Nic na siłę, bo nie będzie efektów! a ja i tak wiem swoje i dobrze wiem...


Pojutrze Sylwester. Jakie mam plany? Stawić czoła rzeczywistości i nie zderzyć się z nią boleśnie.
Mam nadzieję, że jak zwykle uda mi się.

poniedziałek, 17 grudnia 2012

Za tydzień równo będzie Wigilia. Nie znoszę od kilku dobrych lat świąt jak diabeł święconej wody, no ale cóż. Ze świętami wiąże się to, że przyjadą znajomi na święta do domu, że się spotkamy na mieście i pogadamy o wszystkim i wszystkich. Będą też wcześniej święta gdzie będę udawać, że wszystko jest w porządku a ten uśmiech to tak naturalnie, spontanicznie. W piątek będzie koniec świata i będziemy się bawić na imprezie. Potem te nieszczęsne święta. Jak się skończą to będą znajomi. Wieczorami będę wychodzić ładnie ubrana na te umówione spotkania. Fajnie, nawet się cieszę bo dawno się nie widzieliśmy więc mam okazję szerze olśnić ludzi swoją osobą. Czasem tak potrzebuję- spotkać się z tymi z którymi się nie widuję za często a ich lubię.  Jest tylko jedna osoba, której nie chcę widzieć. Mimo, że pieprznie mnie ogromny zaszczyt spotkania z nią, to nie chcę tego. Tak bardzo nie chcę, że trudno w to uwierzyć. Bo jak można chcieć się widzieć z kimś, kto rozczarowuje, obiecuje coś a obietnic nie dotrzymuje? Kto wiecznie robi na coś nadzieje a gówno z tego wychodzi? Tym bardziej, że to ktoś sprzed kilku notek wstecz, z kilkunastu notek wstecz. Taka osoba, co myślisz sobie- ile razy jeszcze coś mi zrobi, co jeszcze wymyśli, co jeszcze takiego powie żebym znowu uwierzyła? Ile jeszcze pięknych słówek powie, napisze i zamydli mi nimi oczy?
Let's face it! Nie jestem już tobą zainteresowana ani troszkę, ani nic a nic. Mam cie dość serdecznie, twojej gadki która nigdy się nie zmienia. Mam dość wszystkich niezrealizowanych planów i tych wielu obietnic. Rozczarowałeś mnie najwięcej razy w życiu, więcej niż każda inna postać...
Jak się spotkamy pokażę ci tą twarz za którą mnie nie lubisz....chłodna, zamknięta w swoim świecie, zdystansowana. Wiesz, ludzie się zmieniają i to okazują. Ty nigdy i w tym problem...

Spotkałam w sobotę znajomego. W czasach liceum byliśmy sobie bardzo bliscy, fajna znajomość. Nie widzieliśmy się chyba ze 2 lata, aż do momentu kiedy się niespodziewanie w najmniej oczekiwanym momencie spotkaliśmy na ulicy. W 'obcym' nam mieście. Nagle wszystkie wspomnienia odżyły, pojawiła się jakaś taka nostalgia, uśmiech w głowie do tych wszystkich wspomnień.
W niedzielę znowu się widzieliśmy, w tym samym miejscu i o tej samej porze...najwspanialsze uczucie kiedy ktoś szuka cię w tłumie ludzi i cieszy się szczerze, że cie widzi. Może to jednak prawda, że stara miłość nie rdzewieje?


Czasem lubię jak ktoś coś powie, kiedy mam jakiś problem, jakąś sprawę nad którą się zastanawiam. Często przeleci mi to z ucha do ucha i zapominam o tym, bo jestem bardzo samodzielna, we wszystkim. Czasem zapamiętam, to że 'a bo przecież xyz powiedział tak a nie inaczej, to może...' Nie znoszę jednak dosadnego doradzania, oceniania i bezpodstawnej krytyki. Nie znoszę od zawsze i dobrze mi z tym, bo nikt przez to nie cierpi. Jednak ja czasem cierpię jak mi ktoś nie znając prawdy wbija taką kosę z krytyką górnych lotów, bezpodstawnym ocenianiem i mieszaniem z błotem. Bo jak nie dojść do szewskiej pasji kiedy ktoś nagle wysuwa wszystkie swoje działa przeciwko tobie a ty broniąc się możesz mówić swoje jak do woła a druga strona wali nadal tymi pociskami?

Dlaczego niektóre znajomości z czasem, któregoś dnia okazują się najlepszą rzeczą jaką można sobie wyobrazić a jeszcze inne znajomości okazują się nagle jakimś nieporozumieniem?

Nie znoszę ludzi, którzy nie mają pasji, wszystko dostają łatwo, nie są ambitni, wszystko mają pod nosem...

JEZU, JAKĄ JA MAM W GŁOWIE PRALKĘ WIRUJĄCYCH MYŚLI.

czwartek, 6 grudnia 2012

Dziś jest chyba ten dzień kiedy zazdrość wzięła górę i pojawił się niepokój. Muszę zacząć coś robić z moim dystansem do ludzi bo inaczej obudzę się ze złamanym sercem...

piątek, 30 listopada 2012

Są rzeczy o których dawno chciałabym zapomnieć, usunąć je z pamięci jednak jak się okazuje, nie da się. Ja- zapomniałam, starałam się do tego nie wracać, ale jak się okazuje druga strona nie pozwala mi na to. Stało się to się nie odstanie, tak mi kiedyś mówiono i tak sobie teraz powtarzam. Po co płakać nad rozlanym mlekiem skoro już na to za późno i nie warto. Dlaczego tak długo po fakcie wyciągasz to jeszcze na wierzch? To straszne, bo przez takie rzeczy utrudnia się sobie życie.

Na nic nie liczę, niczego nie oczekuję, wszystko mam gdzieś. Staram się jedynie walczyć z moim dystansem do nowo poznanych ludzi...

środa, 14 listopada 2012

Człowiek składa się z krwi, mięśni, ścięgien, żył, wody, białka...we mnie bije się piana z białek.
Znowu przeżyłam jeden z tych dni kiedy nagle coś pękło, polały się łzy i wszystko wyszło na zewnątrz.
Nawet nie zdawałam sobie sprawy, że tak dużo rzeczy noszę w sobie, tak dużo mnie boli.
Nagle zdałam sobie sprawę, że rodzice to dobrzy aktorzy i moi trenerzy. Że nigdy mnie nie chwalą, nie mówią mi że są ze mnie dumni i nie pytają o nic. Mieszkamy razem, ale osobno. To nie kwestia wieku nawet. Zawsze tylko krytyka, docinki i głupi śmiech.

Od kilku dni zauważam, że coś się zmienia w moim koledze, że jakby tak wkracza nasza znajomość na inny tor. Ten gdzie mówi się kobieta i mężczyzna. Wiem, że znajomości wszelakie mają swoje etapy, że im dłużej się z kimś znasz tym więcej mu mówisz i bardziej mu ufasz. Szkoda, że przy tym jesteśmy troszkę takie dzieciaczki, co boją się prawdy.
Ja tej prawdy nawet najgorszej boję się najbardziej na świecie. Spotkałeś mnie w złym momencie mojego życia. Żyję z dnia na dzień, bez pracy i radości, ale z  liczydłem w głowie. Zaraz po obronie dyplomu wyjeżdżam z tego kraju. Gdzieś gdzie będę pakować owoce lub je zbierać, nie wiem. To odpowiedź na powyższy akapit. Żadnych zobowiązań mimo, że potrzeba i chęć jest tak bardzo ogromna.

Ciekawe co się stanie za dwa tygodnie i za miesiąc...

poniedziałek, 29 października 2012

Podziwiam ludzi, którzy kreują swój świat, żyją w swojej bajce a przy tym próbują innym zamydlić tym oczy. Snują kłamstwa i różne wymyślone rzeczy na swój temat a jak przychodzi co do czego to ma się to nijak do rzeczywistości. Każdy lubi jak jest w centrum zainteresowania, każdy ma coś z gwiazdy ale ludzie, bez przesady!
To mnie boli. Jak nie mniej boli mnie fakt, iż ktoś próbuje mnie wciągnąć w swoje rozgrywki. Wiem doskonale o co chodzi, że próbuje mi się pokazać jaka tak na prawdę jestem mała i nic nie znaczę, ale ja się w to wciągnąć nie dam. Perfidne zabawy i intrygi to coś co uważam w relacjach bliższych czy dalszych znajomych za rzecz niedopuszczalną. Poza tym jak można ciągle odwoływać się do przeszłości będąc dawno, dawno poza nią?

Mam zdecydowanie za dobre serce chociaż mimo wszystko bardzo dobrze się zapieram przed światem.
Troszkę we mnie niemieckiego oprawcy z obozu koncentracyjnego i dobrze mi z tym- nie lubię robić rzeczy wbrew sobie i pokazywać, że jestem słaba.

Prawie tydzień bez papierosa, bardzo dobrze mi z tym i niech już tak zostanie na zawsze.

wtorek, 23 października 2012

jesień, pora umierać

Skończyło się wszystko. Powtarzając za tegoroczną edycją Unsounda mogłabym powiedzieć this is the end.
Ostatni festiwal na którym chciałam się pojawić zaliczony, koniec sezonu pora spać albo umierać.

Za każdym razem jak wyjeżdżam z domu chociażby na jeden dzień wracam z nowymi planami, przemyśleniami, wspomnieniami i takimi tam jeszcze smentami. Teraz też tak jest.
Będą zmiany, które niedługo świat zobaczy. Mam nadzieję, że z zamierzonym efektem.

Zazdrość to jedna z moich największych wad a nie przyznawanie się do błędów i porażek oraz niektórych potrzeb niewiele mniejsza.

/Co ze mną jest nie tak, że nie wszystko jest takie jak u innych?

/tak troszkę czekam już na święta...

piątek, 28 września 2012

Wytoczyłam wojnę przeciwko całemu światu. Buntuję się przeciwko szkole. Buntuję się przeciwko sobie i innym. Może nie innym a jednemu.
Regularnie pokazuję mu jak wiele stracił i jak bardzo będzie jeszcze tego żałować. Dopiero zaczynam jest to regularne ale intensywne kreowanie zemsty! Rzecz się dzieje na Facebooku co prawda, ale co poradzę że jest on na drugim końcu Europy. Poza tym zawsze można natrafić na jakąś konfrontację, bo przecież nie jest on jedynym facetem jakiego mam w znajomych.
Może to dziwne, zdać się tak może komuś ale najlepsze i ostateczne. Pierwszy raz po tym wszystkim, po tych wszystkich latach poczułam w sobie taką potrzebę.
Czuję, że to koniec że nigdy więcej nie będę już taka dobra i miła i nigdy nie powiem Ci żadnego 'tak'.
Chociaż czasami przez ułamek sekundy myślę i czuję inaczej, ale wtedy się budzę, trzeźwieję i wracam na dobry tor. Pokazać chcę jak bardzo jest w błędzie, że nie zdaje sobie sprawy jaka jestem, co stracił, co ciągle miał obok a już nigdy mieć nie będzie. Nikt inny nie zrobił i nie żywił do niego takich uczuć jak ja, nikt inny nigdy nie będzie. Wiem, co go we mnie fascynuje, jakie lubi rzeczy więc połączę to co jego i moje, w skutek czego połknie haczyk.


Tyle rzeczy mi w życiu uciekło, tyle szans i okazji na wszystko. Nie cofnę tego dlatego bardziej świadomie i rozsądnie patrzę w przyszłość. Po prostu jest mi smutno.

środa, 12 września 2012

czwartek, 30 sierpnia 2012

berlin calling


Dopiero co w sobotę miałam urodziny i większość ludzi życzyła mi spełnienia marzeń a już w środę jadę do Berlina. Spełni się jedno z moich największych marzeń. Mimo, że dzisiaj kupiłam dla nas bilety to wciąż nie wierzę, że przede mną najlepszy weekend życia.

czwartek, 23 sierpnia 2012

last days of magic

1. Rozpoczęcie szkoły.
2. Poznanie wielu nowych osób, które miały lub też mają większy lub mniejszy wpływ na mnie i moje życie.
3.25.08.2012
4. Choroba i śmierć dziadka.
5.Największy smutek mojego życia, jesień 2011. Zola Jesus- spełnienie marzeń.
6. Uświadomienie sobie, że są w życiu sprawy ważne i ważniejsze, że nie wszystko można, nie wszystko się da i że nie wszystko można mieć a czasami trzeba odpuścić. Najlepsza nauczka, która dobrze weszła mi w krew i ma dobre skutki.
7. Najgorsze święta Bożego Narodzenia, rodzina na pokaz.
8. Sylwester, który okazał się świetną imprezą. Postanowienie jedno i skuteczne: zacząć wszystko od nowa, zamknąć za sobą przeszłość. Udało się w miarę!
9. Przebicie się przez prawie 50 osób i dostanie się na praktyki. 4 tyg. dojazdów, 'poznanie' tajemniczego chłopaka, który zawsze uśmiecha się na mój widok.
10. Dostanie wreszcie pracy, którą rzuciłam po 2tyg.
11. Rzucenie poprzedniej pracy na rzecz obecnej, ryzyko i postawienie wszystkiego na jedną kartę.
12. Fascynacja starszymi facetami, tak około 40 a już na pewno od 30 zaczynając.
13. Jakieś tam dostrzegalne sukcesy zawodowe, pochwały.
14. 26.06.2012
15. Początek wakacji i hasło: jak się bawić to się bawić, czyli że na całego. Przygody na Openerze. Łzy na Bat For Lashes. Zakochanie się w 35 facecie.
16. Spontaniczny wyjazd do Płocka na Audiorivera, najlepszy festiwal, szczere rozmowy i zacieśnione więzi.
17. Próba niedozwolonych różnych środków.
18. Kłamstwa w pracy. Off Festiwal. Spełnienie największych marzeń, zobaczenie jednych z moich największych idoli.
19. Rozejście się po kościach pewnej przyjaźni.
20. Szukanie pracy z zamiarem jej zmiany.
21. Tauron. (Wiem, że nie będzie jednego dobrego kompana zabawy, że będę mieć urodziny wśród znajomych a najchętniej chciałabym je spędzić w łóżku pod kołdrą, sama, że prawdopodobnie zadzwoni ten niby książę. Dodatkowo będzie kilka super koncertów, ale będę smutna. Wiem to.)
22. Danie sobie spokoju z wielką miłością.

To są rzeczy które udało mi się przeżyć lub osiągnąć przez ostatni rok, w wieku 20 lat. Jest ich jeszcze więcej, ale nie chcę już się tak rozdrabniać. Szczególnie dobrze wspominam ostatnie pół roku. W sobotę będę mieć 21 lat. Im jestem starsza tym bardziej chcę być młodsza. Na szczęście lubię w miarę swój wiek, mimo wielu przeciwieństw losu. Oby 21 było szczęśliwe!

środa, 8 sierpnia 2012

it's a wild wild world

Ok, jest 8.08.2012. Dzisiaj próbowałam się ostatecznie zwolnić, ale mi się nie udało a wręcz usłyszałam przecieki o awansie. Czyli, bez zmian właściwie nadal pracuję. Cofając się wstecz, do weekendu mogę zanotować OFF Festiwal i spełnienie marzeń- gapienie się na Kim Gordon i słuchanie i podziwianie na scenie Thurstona Moora. Ogólny zachwyt nad łojeniem na gitarach i taniec do pięknych elektronicznych setów. Lepiej niż rok temu czy dwa lata temu. Cofając się jeszcze troszkę mogę wspomnieć o wizycie na Audioriverze. Spontaniczny wyjazd, przygoda życia. Pierwsze ekstazy, pierwsze eksperymenty z psychotropami, dużo alkoholu, bardzo szczere i oczyszczające rozmowy o wszystkim, wysokie libido i asertywność. Pan 35 lat nadal w obiegu, ale tak na maksa wszystko przedłuża, że chyba nigdy się nie spotkamy a niby mamy iść razem na TNM. Zobaczymy. Mam nadzieję, że w przemiły sposób złoży mi życzenia urodzinowe i da coś od siebie...
Właściwie to teraz wszystko się uspokoiło, wiem na czym stoję, co może mnie zniszczyć, co wywołać łzy szczęścia a co rozpaczy... niektóre znajomości się bardzo mocno umocniły, niektóre bardzo rozczarowały i zeszły na drugi tor.
Niech się nie kończy to lato, lato z wakacjami życia.

sobota, 14 lipca 2012

summertime sadness

Już prawie tydzień minął od tego jak wróciłam z Opener'a. Tydzień od tego jak zakochałam się od pierwszej wiadomości, pierwszego spotkania. Nigdy w życiu nikt nie zrobił na mnie tak dobrego wrażenia, tak nie oczarował od pierwszego zdania. Zapamiętam powrót z tej edycji openera jako przygodę życia. 
On 35 lat,ja miesiąc ponad przed 21 urodzinami. Ciągle rozmawialiśmy, ciągle okazywało się że tak wiele nas łączy. Nawet milczenie było bardzo przyjemne. Czy to miłość?
Nie pamiętam kiedy ostatni raz zdarzyło mi się takie coś, takie uczuciowe poruszenie. Tak silne, tak mocne i długie. Wiem, że wielu osobą może się wydać relacja 35/21 dość kontrowersyjna, ale chcę w to brnąć. To moje życie i to ja mam być szczęśliwa, to ja za siebie odpowiadam i to ja cierpię kiedy coś nabroję. Mam nadzieję, że zakończy się to chociaż wakacyjnym romansem. 
Z drugiej strony jeśli chodzi o relacje ze starszymi o połowę facetami to jestem zahartowana bardzo i nic nie jest  w stanie mnie  zdziwić- patrz relacje zawodowe. 

niedziela, 24 czerwca 2012

I'm ready to fuck

Przede mną ostatni tydzień i długo wyczekiwany urlop, wakacje. Wreszcie będę mogła się stąd wyrwać  na tydzień, być na koncertach gwiazd i gwiazdeczek, które lubię i wielbię no i przede wszystkim odpocząć i zdystansować się od tego wszystkiego. Pewnie jak wrócę to będę mieć całą torbę genialnych odpowiedzi na trapiące mnie pytania, rozwiązania na każdą okoliczność i milion innych mniej lub bardziej głupich pomysłów.
Cieszę się jak wtedy kiedy miałam  16 lat i rodzice puścili mnie samą na dwa dni na drugi koniec Polski. Serio, czasem jestem jak dziecko a nawet zbyt często a przecież pracuję.
Ten tydzień to jest dla mnie jakby takie pożegnanie, z tym wszystkim. Wewnętrznie czuję, że coś ma się skończyć, że jak wrócę to już nie będzie tak samo, że będę inaczej na wszystko patrzeć.

Każde moje wakacje od kilku lat mają jakąś niesamowitą historię z której można by napisać powieść albo jakieś srogie opowiadanie. Ciekawa jestem co się przydarzy tego lata. Pewien scenariusz mam, ale nie ode mnie zależy czy dojdzie do jego realizacji. Mam nadzieję, że tak bo to najwyżej postawiona poprzeczka jeśli chodzi o relacje damsko-męskie.

wtorek, 12 czerwca 2012

Błaszczykowski mistrzem Polski

Chciałabym być Błaszczykowskim lub Lewandowskim, bo jak jest okazja to ludzie poklaszczą, pochwalą i docenią. Przez jakiś czas są ważni.

Zazdroszczę czasem. Muszę się dowartościować jakoś bardzo mocno za pomocą seksu lub poważnych rozmów o życiu z jakimś facetem.

Nowe buty są piękne, nowe ciuchy też, ale to nie zaspokaja najwyższych uczuć.

Jak mi smutno, to wszystko mnie boli.

A jak się skończy miesiąc to skończy się wszystko, zacznie coś innego na chwilę a potem znowu nic. Tak czuję.

środa, 6 czerwca 2012

too much too much

Don't get any big ideas, they're not gonna happen.

Miała być inna decyzja, miałam to wszystko rzucić w diabły i odpocząć na wieki. Zamknąć kolejny etap życia, ale nie mogę. Jestem ciągle jak dziecko, co nie wie czego chce. Typowa mała, rozkapryszona dziewczynka.
Nieodpowiedzialność. Kup nowe buty za ostatnie pieniądze, narzekaj i martw się, że przelewy nadal nie są na twoim koncie.



Jak mnie wkurwia to całe Euro.

niedziela, 27 maja 2012

Bo to co nas podnieca to się nazywa...

Dominik. Piwo. Wódka. Papierosy. Zdjęcia. Bitwa na poduszki. Mariacka. Trawa. Zgon. Jazda tramwajem, w którym jakiś idiota zaciągnął hamulec bezpieczeństwa. Bohaterów Monte Casino.Niekończąca się droga do jego mieszkania. On przypominający moją dawną miłość. Niespodziewany, bardzo dobry seks. Wiszące łóżko. Czułość jaka zdarza się tylko w poważnych związkach. Mama w pokoju i pies śpiący pod kołdrą. Romantyczność.Świadomość, że nikt od bardzo dawna nie był dla mnie tak dobry i że to jest coś czego potrzebuję. Strach przed odezwaniem się do niego. Nieśmiałość. Zażenowanie. 
Chyba się zakochałam, napisałam do niego.

czwartek, 24 maja 2012

koko koko kij ci w oko

wolę nie mieć znajomych niż mieć takie fałszywe pijawki z lewej i z prawej strony, serio. Nie przeszkadza mi życie w bardzo ograniczonym gronie znajomych, no serio. Wolę mieć kilku dobrych znajomych i mieć pewność, że mogę na nich liczyć niż 10 a gówno mieć w zamian.
Przeraża mnie fakt, że ostatnio zmieniają się moje poglądy i zasady, te najbardziej żelazne. Takie co ich nigdy nikt nie umiał złamać, a teraz to ja krzyczę że jebać zasady, jak się bawić to się bawić bcs life is nothing much to lose.
Na koniec tych jebanych zaliczeń zrobię sobie wreszcie te cholerne tatuaże przez które nie śpię w nocy. Zapomniałabym, przede mną jebane dwa tygodnie jebanej walki o umowę jakąś tam.
Słowo jebane przez wszystkie przypadki love. :3

lalallala skaczą kolana

środa, 16 maja 2012

myxomatosis

Tyle się dzieje, że mam wewnętrzną potrzebę zapisania sobie tego, żeby się później z tego pośmiać jeszcze raz lub uśmiechnąć ciepło do swoich myśli.
Najwięcej dzieje się w obecnej pracy, gdzie dzieją się rzeczy niepojęte. Wczoraj i dzisiaj kłótnie, sprzeczki i niedomówienia, dzisiaj- sympatia, przyjaźń i braterstwo oraz klepniecie od szefa po plecach na pocieszenie.
Nie wiem do czego to wszystko zmierza, ile jeszcze potrwa i ile się utrzymam. Mam nadzieję, że jak najdłużej gdyż za chwilę nie będzie mnie stać nawet na waciki.
Czasem lubię swoje życie kiedy wiem, że jestem choć przez chwilę dla kogoś ważna, że robię coś dobrze i to ma jakieś dobre efekty. Tylko smutno mi wciąż, że niektórzy nadal są tak daleko i rozczarowują, zawodzą w najważniejszych momentach.

sobota, 12 maja 2012

ślizgawki po gównie ciąg dalszy

Kontynuując. Mam wyjątkową zdolność do przyciągania do siebie nieszczęść i bycia męczennicą.
Zaczęło się od zastrzyku w kolano, potem było wyrywanie zęba metodą dłutowania, potem praca która okazała się nie taką jaką miała, szef co jednak nie jest taki jaki by się wydawało, On co nie jest jednak taki czysty jakby się wydawało, tęsknota za kilkunastoma osobami, rozpacz nad losem, wszechobecny ból.
Podsumowując, nie cieszy mnie nic. Nawet pieniądze i jedzenie. Piję codziennie jakiś alkohol i tak się zastanawiam, kim ja kurwa będę w życiu. Skończę jako alkoholiczka czy jako narkomanka?
Nie widzę dla siebie miejsca w tym kraju z dupy.
Chyba nigdy tak nie czekałam na wakacje jak w tym roku, serio. Zrobię sobie takie kolonie, że głowa mała.

poniedziałek, 30 kwietnia 2012

Number one

Dzisiaj podziękowałam firmie w której siedziałam dosłownie siedziałam przez ostatnie 2 i pół tygodnia. Fajnie było, ale się skończyło. Co zarobiłam to moje. Nigdy nie poznałam żadnego Przemka, żadnego. Nawinął się jeden. Całkiem zabawna historia. Całe szczęście, że to miły gość i bardzo go lubię poza, ale tylko poza pracą. Będę się z tego śmiać w myślach, dość często.
Drugi Przemek to mój nowy szef. Jest bardzo sympatycznym człowiekiem, podoba mi się jego sposób bycia oraz styl.Wydaje, mi się że dobrze nam się będzie współpracowało.
Kochany pamiętniczku, chce nowe buty i troszkę nowych ciuszków na pocieszenie, że mój super fajny, najładniejszy kolega ma dziewczynę. Ześlij pieniążek.

sobota, 7 kwietnia 2012

ja pierdolę

Jako reakcja na wszystko.
Właśnie przeżywam najgorsze dni jakimi są święta dla ateisty. Poza tym w tym miesiącu 900zł zgarnia ortopeda przez co wierzę w cudowne uzdrowienie. Czas zapierdala jak wściekły, wszystko mi ucieka między palcami. Wszystko jest inne i dziwne. Nie palę właściwie i jak już dostanę pierwszą wypłatę w tej firmie to kupię swoje ulubione, jedyne wino i wymarzone bibeloty z sieciówek. Kupię też karnet na jeden z planowanych festiwali i skreślę go z kalendarza eventów w sezonie letnim. Pewnie dojdzie do tego, że będę musiała się znowu dla muzyki zwolnić z pracy, albo w międzyczasie zadzwonię że ja dziś nie mogę bo usycham z tęsknoty i mnie zwolnią. Tęsknię jak cholera za tak wieloma rzeczami i osobami, że aż serce pęka.I've been better, how are you?

wtorek, 6 marca 2012

nananananana

Od trzech tygodni a mam wrażenie że od ponad miesiąca jestem w punkcie pomiędzy robienia czegoś co lubię a czegoś czego nienawidzę. Boli mnie kręgosłup od siedzenia na drewnianym, konferencyjnym składanym krześle, boli mnie też kolano. Tęsknię z niepokoju, bo nie mamy ze sobą kontaktu. Czekam na czwartek bo wierzę, że do mnie napiszesz. Za tydzień w czwartek ścinam lekko włosy. Czuję, że jeden gość mnie znienawidzi do granic możliwości gdyż faceci boją się kobiet sukcesu. Dostałam się do pewnego działu do pewnej strony. Wygrałam bilet na Zolę Jesus. Do każdej poprzeczki potrafię podskoczyć, ale do tej jednej najważniejszej nie. I to mnie boli.

czwartek, 16 lutego 2012

Good save the Queen!

I powiedziałam mu, temu pierwszemu, najważniejszemu. Zrobiłam sobie psikusa, jemu wielką niespodziankę.
Nie płaczę, że nie było tak jak się tego spodziewałam, nie było tego scenariusza. Nie jest mi nawet aż tak bardzo smutno jakby mogło być. Poza tym czy to ważne? I tak kiedyś znając życie pijani wylądujemy w łóżku, kwestia czasu.


Teraz za to jedyne o czym myślę to o cieple. Ciągle mi zimno.

sobota, 11 lutego 2012

Last night has opened my eyes

Mogłabym napisać historię o tym jak brzydka dziewczyna owinęła sobie wokół palca bardzo przystojnego kolegę, ale tego nie zrobię. Nie wspomnę też o tych pocałunkach i macankach i o tym, że nie chciała mu do końca ulec. Wiele bym mogła, ale jestem zakompleksioną idiotką, która chce mieć ciastko i mieć ciastko. Tak, pora to wyznać sobie.


I'm not happy, I'm not sad.

środa, 18 stycznia 2012

sky blue sky

W zeszłym roku jesienią narzekałam, że ten czas tak szybko ucieka, dni mijają zdecydowanie za szybko w oka mgnieniu .Teraz też tak jest. Może tak mają wszyscy, którzy uczą się zaocznie a w tygodniu siedzą w domu? Nie wiem. I nie jest to kwestia tego czy coś się robi czy nie. Siedząc z nosem w książkach tempo mijającego czasu jest takie samo jak podczas leżenia na kanapie i gapienia się za okno.
To się też chyba wiąże z czekaniem na coś, skreślaniem kolejnych dni. I tak od soboty do soboty, piątki i niedziele. Skreślam i czekam, wpisuję plany i czekam. Czasem nawet warto. Troszkę jestem jak żona marynarza , która czeka bardzo długo i wierzy że ma na co. Czekam owszem, na ten dzień- nie wiem w co się pakuję, ale potrzeba adrenaliny jest tak wysoka, że jak mi pozwolisz to skoczę na tę głęboką wodę. Miło będzie się troszkę potaplać, ale nie utopić.

Za nieco ponad tydzień wszystko już chyba będzie jasne.