sobota, 12 stycznia 2013

musztarda po obiedzie, którego nie było...

miał być obiad w niedzielne popołudnie. miałam w planach zwolnić się wcześniej z zajęć i się z nim spotkać, na obiedzie. ja miałam stawiać w ramach spłaty długu. pomalowałam paznokcie. umyłam włosy i je ładnie wystylizowałam, mimo że nienawidzę myć włosów codziennie. przyszykowałam sobie strój. wybrałam restaurację. ale on znowu, że nie da rady...
czego ja się spodziewałam- ósmego cudu świata, cudownego objawienia i przemiany? chyba nigdy się od tego nie uwolnię, od tej cholernej, pierdolonej nadziei. teraz mam kaca, moralnego. po tygodniu, po tym wszystkim. fajnie się bawiłeś, ale na więcej musisz sobie bardzo mocno zasłużyć.
wracam do punktu wyjścia, ten rok zaczyna się inaczej. nic się nie wydarzyło, początku nie było.
zaczynam od nowa, od jutra!

ciągle wraca do mnie zło z przeszłości o którym chcę zapomnieć, ale każdy facet musi mi je przypominać.
NIENAWIDZĘ SIEBIE ZA PRZESZŁOŚĆ!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz