niedziela, 24 lutego 2013

Na drugi raz nim coś powiem, wyznam komuś to się 10 razy nad tym zastanowię. A najlepiej to zachowam to dla siebie! Oszczędzę sobie wtedy niepotrzebnych łez, nerwów, nieprzespanych nocy, zmarnowanych dni, braku apetytu i wypalonych w niepoliczalnych ilościach papierosów. Nienawidzę siebie za to! Za tę głupotę!
Dostanie kosza boli mnie podwójnie- jako kobietę i jako bardzo ambitnego człowieka oraz przyjaciółkę. No, to czyli potrójnie. Jako kobietę w sensie takim, że nie czuję się atrakcyjna dla kogoś, że nie patrzy na mnie w takiej kategorii jakbym chciała. Jako ambitny człowiek- zawsze dostaję to czego chcę, wyznaczam sobie cel i do niego dążę i z reguły zawsze dostaję to co chcę. Nie potrafię przegrywać, porażki zawsze w każdej dziedzinie wpływają na mnie negatywnie. Nie nauczyłam się przegrywać i wychodzić z podniesioną głową nawet kiedy przegrana była słuszna. Ciężko mi z tym czasem- teraz szczególnie. Trzecia strona cierpienia jest najgorsza- boję się, że wszystko spierdoliłam. Boję się, że to co było już nie wróci, bo się wystraszy albo będzie żyć z myślą 'wycofam się bo nie chce nikomu robić nadziei i ranić drugą stronę'. A przecież to ja wydaje mi się powinnam tak się zachowywać. Przestać go lubić, unikać i mieć gdzieś- tak nie jest i obiecuję sobie, że tak nie będzie.
'kiedyś mi przejdzie, bo przecież z tym da się żyć i na to się nie umiera...'

2 komentarze:

  1. ...po prostu uśmiechaj się, wiosnę słońce zaprasza, widzisz? Zamknij oczy i wystaw do niego twarz...

    OdpowiedzUsuń