środa, 26 czerwca 2013

karma is better

Ten rok zaczął się dla mnie źle. Sylwester- bywało lepiej i lepiej tego nie wspominać. Pierwszy piątek tego roku- kurwa, co się stało, co my narobiliśmy i dlaczego cofamy się w czasie. Potem już brnęłam dalej i dalej w ciemność, gdzie zupełnie nie wiedziałam co robię i czego oczekuję od życia. Nagle któregoś dnia, pod koniec stycznia a może to już bardziej połowa lutego była; przy porannej kawie i przeglądzie Internetu nagle naszła mnie jedna z tych genialnych, niespodziewanych złotych myśli zwana także olśnieniem- to co robię nie ma sensu, nie wrócę do tamtego faceta mimo, że może mi z nim dobrze i tyle nas łączy czy tam łączyło. Odeszłam z tamtej piaskownicy żeby chwilę później przenieść się do innej, a przynajmniej spróbować się do niej dostać. Bardzo się starałam, mozolnie szykowałam na wejście do 'nowej piaskownicy' ale niestety na progu dostałam solidny ładunek wymierzony prosto w twarz. Kosz! I to chyba jedna z tych największych porażek mojego życia, coś z czym nie umiałam się długo pogodzić a nawet teraz to troszkę czuję. ' Wina nie leży w tobie, to nie tak ale kurcze no kurcze nie wiem, cholera nie mogę'. I tak oto pierwszy raz w życiu dostałam poważnego kosza od  faceta. Bolało mnie to 2 miesiące, bardzo intensywnie. Bolał mnie nos, trzustka i żołądek. Zero chęci do życia i czegokolwiek. Aż nagle któregoś dnia gdzieś tam w drodze gdzieś, w pociągu czy na jakimś przystanku tramwajowym zrozumiałam, że widocznie to miało być po coś. Widocznie to miało mi pokazać jaka jestem, że w życiu nie zawsze odnosi się zwycięstwa a także porażki. To miało mnie nauczyć przegrywania i załagodzić moją wrodzoną, chorą ambicję która często komplikuje mi życie. Minęły 4 miesiące od tej pamiętnej sobotniej nocy i wiem tyle, że gdyby  się to nie wydarzyło to nigdy bym pewnych rzeczy nie wiedziała. Nie wiedziałabym jak bardzo wierzą we mnie niektóre osoby, jak łatwo można zepsuć przyjaźń oraz jak mocna ona może być, nie wiedziałabym też jak bardzo mogę się załamać. Mimo, że ta sprawa ciągle nie doczekała się zakończenia, pewne rzeczy nie zostały jeszcze wyjaśnione to wiem, że świat się nie zawalił. I'm still alive and world goes on. My się zmieniliśmy, nasza relacja i całe szczęście, że jeszcze możemy się czasem pokłócić a potem gadać sucharami do siebie. W myślach go często  przeklinam, ale tak na prawdę to jedna z najcenniejszych osób w moim życiu. Takie przeklinanie niczym męża czy żony, ale bez niej to jeszcze gorzej!
 Najważniejszą rzeczą jaką z tej porażki wyniosłam jest nowa znajomość, szalona i spontaniczna. Kiedyś tu wspominałam chyba, że przez 120 czy ileś tam dni wymieniałam maile z facetem poznanym w internecie, gdzie znajomości przyświeca cel spędzenia razem czasu podczas pewnego festiwalu muzycznego. Znajomi jak się o tym dowiedzieli jakiś tydzień temu powiedzieli dwie rzeczy. Sprawdź jego badania i przeszukaj Internet a druga strona, poklepała po plecach i pogratulowała. Z resztą czemu się tu dziwić, skoro to nie pierwsza spontaniczna rzecz jaką robię w swoim życiu, bywały gorsze i z gorszymi konsekwencjami. Dodam, że seks który może się nasuwać na myśl nie był pierwszą intencją tej znajomości. Jeśli coś się wydarzy, nie powiem nie bo przecież jestem człowiekiem i robię TO jak każda inna osoba. Poza tym, chyba fajnie przespać się z kimś kto ma podobne poglądy do twoich a ty lubisz charakter i sposób bycia tej drugiej osoby....zapomniałam, z charakterem się nie sypia. Tak czy owak, jest to moje pocieszenie i odskocznia od tego co działo się przez ostatni czas.
Karma is better? Właśnie pora sprecyzować, bo seks i morze i ogarnięcie w czerwcu po tym po było w lutym to jeszcze nie karma. Karma is better ponieważ jak się okazuje po tych wszystkich miesiącach z płaczem, dramatami, załamaniem, próbą pójścia do psychologa okazuje się, że życie może układać się lepiej.
Dzisiaj pojawiła się ogromna szansa na to, że uda mi się zrobić znaczący krok w życiu i wyrwać się z tego otoczenia chociaż odrobinę. Stoi przede mną wielka szansa życia w Warszawie. Czeka mnie jeszcze mnóstwo telefonów, nerwów i rozmów, ale wiem że mogę i , że los podaje mi ten szczęśliwy los. Co z tego, że dopiero teraz. Teraz wiem czego chcę od życia, znam swoje możliwości, mam więcej rozumu w głowie. Nie mówię, że od razu zacznę się uważać za Warszawiankę bo wiem, że tak nigdy nie będzie ale zaczynam małymi krokami. Od tych małych kroków chcę piąć się dalej, tak żeby nie zmarnować tej szansy. Jestem na siebie odrobinę zła, że dopiero teraz zaczęłam zauważać pewne rzeczy, potencjał i możliwości ale jeszcze wszystko przede mną.
Boję się strasznie, bo to decyzja w jedną stronę bez odwrotu na najbliższe 2 lata. 2 lata w co drugi weekend na walizkach a docelowo na stałe. Będę słoikiem, ale najgorsze jest to że mimo że z rodzicami czasami drę koty i mam ich serdecznie dość coś mnie cholernie przy nich i przede wszystkim przy rodzicach mojej mamy mnie trzyma. Wierzę, że będę mieć w sobie tyle siły żeby to udźwignąć i nie żałować tej decyzji. Może tak ma być, skoro od roku słyszałam od ludzi wtajemniczonych w temat, że mam to zrobić i postawić wszystko na jedną kartę? Ten rok to kolejny trudny okres w moim życiu, ale pora się z tym pogodzić że los nas tak obdarza. Inni mają gorzej, ale wierzę w karmę. Karma może się zmienić tak jak dzisiaj u mnie. Nie pamiętam kiedy tak bardzo się cieszyłam jak dziś.

Dzięki Ci losie i dobrym stworzeniom tutaj wkoło! Czyżby wiara, mozolna praca i starania potrafiły zmienić tak wiele rzeczy na lepsze? Jeśli tak, to życzę tego sobie i każdej serdecznej osobie na długo. Aż nie wierzę w swoje życie, chwilo trwaj!

wtorek, 11 czerwca 2013

a w sercu wiosna

nie wiem ile mnie tu nie było czy miesiąc, czy dwa ale wiem ile przede mną.
Za 21 dni zacznie się moja pierwsza wielka przygoda tego roku, wakacje z facetem którego poznałam jakieś 110 dni temu jak nie więcej przez internet a osobiście w zeszłą sobotę. Fakt, jak bardzo mnie kręci jego osoba w połączeniu z wakacjami, plażą i alkoholem może być niebezpieczny. Mam nadzieję, że będę do końca życia bardzo miło wspominać tą przygodę!!

Druga przygoda będzie miała miejsce w październiku. Tutaj jest już większa przygoda, jak z filmu. On mieszka  na zachodzie, ona poznaje go przez przypadek przez internet. Razem rozmawiają codziennie, o wszystkim...tworzy się między nimi specyficzna więź. Po tygodniu stwierdzają, że na czas jego pobytu w Polsce i wspólnej wyprawy tygodniowej w Krakowie że najlepszym rozwiązaniem będzie zarezerwowanie wspólnego pokoju z jednym łóżkiem. Brzmi dziwnie i w głowie wirują mi różne sceny, mysli ale wiem że będzie dobrze i to będzie największa przygoda mojego życia. To jest jakieś przeznaczenie chyba...

Czuję dziwny rodzaj szczęścia...