niedziela, 7 grudnia 2014

pomiędzy tym wszystkim był jeszcze jeden post opublikowany 15 czerwca 2014. był bez sensu więc go skasowałam. nawiązując do tego co zostało, do ostatniego zdania z poprzedniego posta grunt, że jestem szczęśliwa bo jestem! mogę się w tym momencie tylko zaśmiać. jest niedziela, siedzę z mokrymi włosami, w głośnikach leci jakieś techno a na biurku pełno list i kalkulacji. pomiędzy tym wszystkim jest CZEKANIE. słowo klucz moich ostatnich tygodni życia. czekam na to aż na moim ekranie pojawi się magiczna jedynka, od tej jedynej osoby. czekam na odpowiedź, na znak. czekam, aż okaże się że ta gra była czegoś warta, że ryzyko się opłacało. proszę losie, powiedz że choć raz dobrze wybrałam i nie zmarnuję swojego czasu, zdrowia i nerwów. proszę niech ta osoba będzie taka jaką sobie zawsze śniłam a nie taka jaką się staje.
to zabawne, że ze wszystkich wyborów zawsze wybieram te najgorsze rzeczy. zawsze mi się życie komplikuje. zawsze musi mi zależeć na najbardziej nieodpowiednim facecie. ZAWSZE!

bo przecież to nic, że powiedzieliśmy sobie tyle ważnych słów, że od razu mu się spodobałam. przecież to tylko ciało. co z tego, że mamy wspólne przeżycia tak bardzo osobiste. co z tego, że przeżyliśmy oboje coś czego jeszcze nigdy z nikim nie próbowaliśmy. przecież to nic, prawda. tylko wspomnienia, tylko słowa, tylko dwa dni. wszystko spłycone, słowa wszystkie nagle zapomniane.
nie da się zapomnieć czegoś co było dobre i szczere.

nie da się zapomnieć kogoś kogo się widziało ze cztery raz. to inny przypadek, ale tak samo ważny. nie da się zapomnieć nikt nigdy nie zrobił na mnie takiego wrażenia i nie był dla mnie tak dobry. tych wszystkich chwil spędzonych w samochodzie, gdzieś na autostradzie, gdzieś na parkingach, na tylnim siedzeniu. tego trzymania za dłoń i jej całowania. tego zatrzymywania się na środku ulicy, chwytania twarzy w dłoń i całowania. zawsze będą to najlepsze czułości. najlepsze pocałunki i pieszczoty. i ten zapach, którego nikt nie ma a jak się go przypadkiem spotka to ciało dreszcz przechodzi. i mimo, że niezbyt się układa, że plany nie wyszły to na liście mam zapisane prezent dla Daniela i odliczam dni do naszego spotkania. mimo, że samopoczucie już nie takie jak kiedyś, poczucie wartości równe zeru a wiara w siebie i pewność własnego ciała w stanie depresji. bo przecież co z tego. tutaj nic nie jest nazbyt spłycone. tylko ja, w swojej kałuży smutku, bo plany nie wyszły.

wszystko to jest takie spójne. czy to R czy to D. i w jednym i w drugim przypadku nie wiem jakie powinnam mieć emocje i jak się zachować. to już nie będzie ten sam uśmiech, te same niewinne spojrzenia. nic już nie jest takie samo. nigdy nie będzie.

wytrzyj mi łzy jeśli Ci się rozpłaczę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz