niedziela, 20 grudnia 2015

miesiąc nowego życia



od miesiąca jestem znowu sama. dosłownie sama, bo nawet nie wiem gdzie i kiedy zniknęli wszyscy znajomi i przyjaciele. nie mam z kim rozmawiać.
zostałam sama, z masą wniosków. miesiąc po tym jak od niego odeszłam, jak on nic nie powiedział bo nie wiedział co czuję, że jestem zupełnie innym człowiekiem.


czwartek, 3 grudnia 2015







jutro miną dwa tygodnie od kiedy powiedziałam, że odchodzę. jutro też być może on będzie w Polsce, ulicę dalej.
te kilka dni kiedy prawdopodobnie będzie niedaleko mnie, te jego urodziny doprowadzają mnie do ścisku żołądka. codziennie się zastanawiam, czy napisze do mnie, czy poprosi o spotkanie, czy kiedyś się jeszcze odezwie. głupia jestem, że mam jeszcze jakieś nadzieje że ze mną porozmawia. wiem, że znajomość z nim nie ma sensu, ale chciałabym go zobaczyć, wyjaśnić to rozstanie.


niedziela, 22 listopada 2015

wydarzenie z życia



dnia 20.11.2015 rozstałam się z moim chłopakiem Oliverem. ja odeszłam od niego.
nie wytrzymałam. ze łzami w oczach wracałam do domu, bo doszło do mnie, że ostatni raz z nim 'rozmawiałam' w poniedziałek a jest piątek...
nie wytrzymałam. nie umiałam już dłużej czekać, męczyć się i odliczać dni do jego teoretycznego pojawienia się w PL.
zerwałam z nim w najgorszy możliwy sposób, bo poprzez wysłanie wiadomości na Whatspapp, ale inaczej nie umiałam.
najbardziej przykre w tym wszystkim jest to, że nawet mówiąc mu, że our relacionship is over i że ja can't live like this anymore  on na to wszystko kiedy proszę go, żeby coś powiedział on jedynie potrafi napisać Sry I don't know what to say 


nawet w momencie kiedy od niego odchodzę nie ma dla mnie ani chwili uwagi, nie odzywa się.
czuję się gorzej niż szmata, bo nie okazał mi nawet na koniec szacunku.

rozczarowanie boli bardziej niż poczucie, że go już nigdy nie będzie.

poniedziałek, 9 listopada 2015


chcę sobie gdzieś zapisać dlaczego wcześniej napisałam koniec, takie sprostowanie. dlaczego jakieś 2tyg. temu podjęłam decyzję, że to koniec i nic więcej nie będzie.

rzeczą  podstawową są kilometry, odległość. podczas mojej ostatniej wizyty u niego powiedziałam mu, że czuję się jakby nie było dla mnie miejsca i czasu w jego życiu. rozmawialiśmy o tym i nie wiem czy to wtedy czy może przy okazji jakiejś innej rozmowy niedługo po tym powiedziałam, że problemem dla mnie jest to, że jego nie ma. nie ma go kiedy kończę pracę, w środy czwartki i weekendy. wcale go nie ma. nie przeżywamy ze sobą normalnego życia. nie dzielimy ze sobą codzienności. wiesz dzisiaj w pracy było super, idę jutro kupić nowe buty nie mogę. to ten banał jaki jest i nie zwraca się na niego uwagi kiedy ktoś jest w promieniu kilkunastu kilometrów czy metrów.
my tego nie mamy więc nic nie mamy.

wsparcie

rzucanie palenia, śmierć dziadka, szukanie nowej pracy. w każdym tym momencie, no może poza śmiercią dziadka bo przez chwilę poczułam,że mam chłopaka i jego wsparcie.
 ja wiem, że to moja sprawa czy rzucę palenie czy nie. on mnie do niczego nie zmusza, nie każe mi zmieniać pracy. to wszystko to moje problemy i moje sprawy. owszem, ale w tym wszystkim chciałabym usłyszeć dobrze ci idzie, jak ci idzie, jak się czujesz. nigdy.

akceptacja

fatte,fatte,fatte,fatte. nawet nie wiem jak to się pisze, ale wiem jak to się wymawia po niemiecku. tłuszcz, tłuszcz,tłuszcz. przepraszam, że nie jestem idealna, ale jeśli nie mam wyrzeźbionych mięśni łydek, twardych pośladków i ogólnie to wcale nie jestem taka jaką byś chciał żebym była to dlaczego kurwa się ze mną tyle razy pieprzyłeś, przytulałeś się do mnie i co gorsza, mówiłeś mi że mnie kochasz.

mówienie a robienie

bardzo sobie cenię jeśli za słowem idzie gest. tak tylko się dzieje kiedy w tym coś jest bardziej na jego korzyść. zabiorę cie na mecz piłki nożnej. no super, ale przecież mecz jest ważniejszy dla niego a nie dla mnie więc to jest ta korzyść. nigdy nie poprawił swojego zachowania, błędów. co gorsza nawet nie chciał ich nigdy zrozumieć.


w tym wszystkim są rzeczy takie bardzo podstawowe. chciałabym kiedyś poczuć się przy nim jak kobieta. chciałabym, żeby ktoś powiedział że ta nowa fryzura jest fajna, że ładnie wyglądam i że cieszy się, że mnie widzi. ale nie.
chciałam być pierwszą myślą po przebudzeniu i ostatnią przed snem. chciałam dla niego zrobić wszystko.
tydzień temu ostatni raz rozmawialiśmy ze sobą przez telefon. tak poza tym to prawie wcale nie mamy ze sobą nic.
codziennie płaczę i zwijam się z bólu bo nawet jeśli nie chcę to nagle pojawia się w myślach on. na myśl przychodzą wspomnienia, wspólne chwile.
nie wiem czy mnie zdradził, nie chcę wiedzieć. nie chcę już wiedzieć co spowodowało, że tak szybko się mną znudził i zaczął mnie tak traktować,
nie mam do niego żalu, złości i pretensji. ja sama nie wiem dlaczego codziennie płaczę.

jest mi przykro, że ja dla niego chciałam wszystko a on traktuje mnie czasem jak wroga...

niedziela, 25 października 2015




to wszystko co ostatnio napisałam jest nieprawdą. kocham tego skurwiela, tego dupka najmocniej na świecie. tylko kiedy wiem, że jest obok i nigdzie się nie ruszy czuje się dobrze i bezpiecznie. tylko wtedy potrafię przespać całą noc. nic mnie tak nie uspakaja jak jego dotyk, pocałunki, głaskanie i zapach. nic.

jesteśmy gdzieś pomiędzy końcem a brnięciem w to dalej. ja gdzieś pomiędzy wielką nadzieją i brakiem siły. brak pewności o to jak jest i jak będzie.

bardziej boli bycie z kimś na dystans 1000tys. km niż samotność...

niedziela, 4 października 2015





i nagle przez brak czasu, olewanie i zapominanie rodzi się wielka pustka. może jeszcze przez zdradę, kolegów i lenistwo. nagle pojawia wielka czarna dziura, nie ma nic. nie ma sympatii, nie ma miłości ani przyjaźni. nie ma nic. wszystko zostało zabite. spora część mnie umarła. umarła bo została sama z wielkim bólem, samotnością i brakiem wsparcia. ja sama w heroicznej walce o nas. na nic to.
codzienne czekanie, odliczanie a później już tylko rozczarowania, smutek i kolejne łzy.

budzę się codziennie w nocy z nadzieją, że napisze, że przed snem chociaż o mnie pomyśli albo rano, że będę pierwszą jego myślą. niestety, ktoś jest ważniejszy.


nie masz dla mnie czasu, nie ma miejsca dla mnie w twoim życiu. lepiej będzie jeśli się rozstaniemy i nie będziemy niczego robić na siłę. 


środa, 9 września 2015




telefon. co tam? opowiadam, jak zły dzień miałam, jak bardzo jestem zdenerwowana na wszystko i chcę umrzeć. nie krzycz na mnie, przecież nic ci nie zrobiłem, dlaczego na mnie krzyczysz. przepraszam, ale jestem zdenerwowana, to nie było specjalnie. 
zamiast zrozumienia pretensje, brak wsparcia. i co z tego, że jest daleko. koledzy przyszli, cześć pa. 
czuję jak ucieka mi od już tygodnia to w co wierzę. tracę nadzieję, że to wszystko ma sens, że mnie jeszcze kocha, że to uczucie jeszcze jest albo w ogóle było aktualne. patrzę na niego jak na zupełnie innego człowieka, którego nie znam. bo jak mam się czuć kiedy siedzi przez cały dzień w domu i jedyne co potrafi to poświęcić mi wieczorem (!) 8 minut a następnego dnia wysłać jakieś tam zdjęcie z pracy.
pojutrze ma przylecieć, ale ja do tego przylotu mam spore zastrzeżenia. nie cieszę się tak bardzo jak powinnam a on chyba ma tak samo. nie czuję się ważna, nie czuję się dostrzegana i doceniana.
czasem mam z tyłu głowy myśl, że się narzucam, że za dużo mu wysyłam wiadomości.
teraz mam łzy w oczach, płakać mi się chce a przecież chcę mu powiedzieć, że go kocham.
to raczej nie jest jeszcze miłość skoro chcę to zweryfikować, sprawdzić go.
złe myśli mam, spore zniechęcenie do tego wszystkiego.
w głowie mam zakodowane, że lipiec, że razem, że my, nierozłączni a w sercu obawę, czy to aby wszystko przetrwa do czasu mojego przylotu w październiku.

sobota, 5 września 2015



dziś jest ten dzień kiedy bardzo mocno wątpię w to, że to wszystko mnoży się razy dwa i wymawia my
odnoszę wrażenie, że to nie ten sam człowiek co go znam

środa, 2 września 2015



chodźbym nie wiem jak bardzo chciała, starała się, próbowała to i tak nie potrafię pozbyć się uprzedzeń, wątpliwości i podejrzeń. na tym chyba opiera się związek na odległość.
jest dobrze tylko wtedy kiedy jest dobry sygnał Internetu, kiedy nic się nie zacina i nie zrywa.


w takie dni jak ten, że mówi mi, że ciągle narzekam bo nie przepadam za sauną a nie lubię zimnej wody mam sporo wątpliwości. ciągle narzekasz 
z dystansu 914km wszystko wydaje się bez sensu. te wszystkie rozmowy jak minął dzień wydają się być jak jakieś raporty.

być całą sobą a nie tylko głosem, przeżywać razem a nie tylko opowiadać.

środa, 26 sierpnia 2015




kocham Cię


wszystko się zmieniło. status związku, samopoczucie, myślenie, plany.


razem, my. wszystko jako my.

piątek, 14 sierpnia 2015


to wszystko poniżej to nieprawda.


jestem o krok od zakochania się w kimś. to jest prawda, to się dzieje.
za dwa dni, tydzień pozornego szczęścia.

poniedziałek, 29 czerwca 2015



nagle proszę Państwa jesteśmy gdzieś pomiędzy Polską-Berlinem a Chorwacją.

pierwszy raz w życiu wakacje za granicą. w trakcie ustalania szczegółów.


nie wiem czy mądrze robię. boję się ogromnie.

piątek, 5 czerwca 2015




kiedy tłumisz w sobie emocje to nagle po pewnym czasie zaczyna cie boleć mocno od środka.

kiedy nagle postanawiasz wyrzucić z siebie to co cie drażni okazuje się, że niepotrzebnie.



on jest ścianą od której się odbijam a powinnam się o nią opierać.

kolejny etap się kończy. myślę, że to koniec


wtorek, 26 maja 2015




Nie potrafię sobie odpowiedzieć czy to jest zmęczenie, natłok różnych spraw czy może już tak ogromne zdystansowanie, że nawet  nie dostaję dreszczy kiedy pieści moją pierś.

To się kiedyś ułoży, ale jeszcze nie wiem jak.

niedziela, 3 maja 2015

największa zmiana.


na przestrzeni tych kilkunastu miesięcy zrobiłam jeden, największy krok. wreszcie coś zrozumiałam. pierwszy raz wiem czego nie chcę i co mnie rani. neutralni ludzie, którzy mają na mnie zły wpływ, którzy doprowadzają mnie do irytacji i płaczu.
jestem z siebie dumna, że wreszcie potrafię powiedzieć, nie chcę z tobą rozmawiać bo nie czuję takiej potrzeby ani dziś ani jutro. to przez chwilę daje do myślenia czy aby na pewno, ale efekty są powalające.
kluczem do sukcesu było odcinanie się od tych wszystkich źle działających na mnie  ludzi. jedna osoba mniej, mniej nerwów i spokojniejsze myśli.

wreszcie wiem, że dawanie każdemu szansy przeproszenia, wyjaśnienia i powrotu nie ma sensu. nie ma też sensu, że każdy konflikt ja będę łagodzić. nie! nie muszę być zawsze tą dobrą miłą duszyczką która jest bardzo miła, ale tak na prawdę się czasem tylko zgrywa. wszyscy mają jakąś rolę do odegrania, jak się skończy to dobrze. było fajnie, ok. twój czas minął. żyjemy tu i teraz, a nie miesiąc i rok naprzód.

i tak sobie myślę, że w całej tej beznadziejności znajduję sens w tym, że wcale to nie jest złe jeśli pójdę sama na OFF Festiwal. uniknę niepotrzebnych pytań, ocen i krytyki.


miesięcy bez alkoholu

niedziela, 26 kwietnia 2015


nagle nic nie poczułam, ani smutku ani wielkiego rozczarowania.

jutro wszystko będzie takie jak zawsze, bez zmian.

poniedziałek, 13 kwietnia 2015




i nagle znowu te uczucie, najgorszego człowieka na świecie

znowu nie jestem taka jakby chciano.


a ja znowu chcę by ktoś mnie akceptował taką jaką jestem, taką w całości.

z tymi odrostami na 1cm, pryszczami, niedokładnym makijażem, mało kobiecym wyglądem.

chciałabym dla kogoś być. czymś więcej niż tylko ustami i cipką.

środa, 25 marca 2015





pierwsze dwie pierwsze trzeźwe randki za mną.

smutek i wewnętrzna oziębłość, brak uczuć wciąż ze mną.

środa, 11 marca 2015

przyjaciel dół i koleżanka depresja

znowu jest. o dwóch dni mi towarzyszy. koleżanka depresja i kolega dół. znów niespodziewanie dopadł mnie ten stan kiedy jedyne co czuję to ogromna wewnętrzna pustka. pustka która rozrywa mnie od środka. a przecież myślałam, że już jest dobrze że przecież to już kolejny zamknięty za mną rozdział i że będzie już tylko lepiej. ale nie jest.

znów chcę uciekać, znikać i nie istnieć. chwycić kogoś za rękę, przytulić i poczuć się bezpiecznie.
a tymczasem szukanie nowej pracy i protetyka stomatologiczna.


niedziela, 15 lutego 2015

14.02




wczoraj w dniu wpędzającym w depresję połowę singli zrozumiałam do czego to wszystko zmierza. wieczór, godzina 20.00. happy valentines day, sweetheart! okay, dzięki. i nagle na innym komunikatorze widzę zdjęcie, merci, że jesteś. szok, niedowierzanie i lekkie wzruszenie, bo to zrobił. a przecież wcale mnie nie zna, we've nerver shaked hands powtarzam w każdej kłótni a jednak, dał znak.
teraz wiem, po co były te kłótnie, spory, awantury w środku nocy i płacz. on chce dla mnie dobrze.
i jeśli mówi mi, że chciałby żebym bardziej była dla niego miła i bardziej starała się go zrozumieć to wiem, że mam to zrobić. to już nie jest takie, okej od jutra nie będę płakać i myśleć o tych wszystkich złych rzeczach jakie miały miejsce. a gdy przychodzi już te jutro jest jeszcze gorzej niż dnia poprzedniego. dziś po raz pierwszy od wielu tygodni czuję się o wiele lepiej, wiem że jest w tym wszystkim jakiś sens i wcale nie jestem najgorszym człowiekiem na świecie.
siłę jaką mi daje nie dał mi nikt napotkany wcześniej na mej drodze.


wtorek, 3 lutego 2015

chujoza




ta rozmowa się jakoś nie klei- delikatnie zauważył. to było troszkę inaczej, troszkę bardziej dosadnie, ale w tym sensie. ale o czym ja mam z nim rozmawiać? na jakie tematy?
zawsze jest tak samo, boję się ludzi gdyż nie wiem o czym z nimi rozmawiać. dlatego nigdy nikt do mnie na gg nie pisał a ja do dziś mam lęk przed tym żeby przełamać się i napisać do pierwszej lepszej osoby ze znajomych  hej, co słychać, świetnie profilowe. o czym się rozmawia z ludźmi?

niedziela, 1 lutego 2015

internetowe ideały



najbardziej się boję, że nie będę taka jaka powinnam być. że nie będę wystarczająco chuda, mądra, że moje usta będą za małe, twarz brzydka, biust za mały a brzuch za duży. że cała będę nie taka jak te dziewczyny z internetu, że moje ciało będzie dalekie od ideału, że moje ubrania nie będą wystarczająco ładne, a ja zbyt mało seksowna. że nie wzbudzę zainteresowania, że będę mówić jakieś bzdury z typowo polskim akcentem, pomylę całą gramatykę języka angielskiego. że się nieświadomie upiję i znowu zrobię coś głupiego. całej siebie się boję.
boję się, że ufam słowom kogoś kogo nie znam. ufam w jego wiarę we mnie i to chyba jedyna osoba, która jest choć minimalnie w stanie mnie choć troszkę ogarnąć.
znowu mam tą myśl z tyłu głowy to może znowu źle się dla mnie skończyć. 

piątek, 30 stycznia 2015

rozdział pierwszy: już prawie wiem

dziś od szefowej, tej, która ma mnie na co dzień od roku usłyszałam, że albo już albo dopiero będę uzależniona od hazardu, automatów i wszystkich tych gier w których chodzi o pieniądze. dobry żart. mogę być uzależniona od narkotyków, jedzenia, drugiej osoby i alkoholu czy nikotyny, ale nie od hazardu.
dziś ostatniego dnia pierwszego miesiąca tego roku wiem, że jestem uzależniona od problemu samej ze sobą.
wiem to od jakiś dwóch tygodni, kiedy pierwszy raz powiedziałam sobie mam problem . mam problem ze swoją osobą. od października żyję w wiecznym konflikcie ciała, umysłu i duszy.
wyszłam z etapu płaczu, snu i leżenia w łóżku do etapu oglądania sześciu filmów w weekend i czytania książek. wszystko to po to żeby wyleczyć siebie i zrzucić ten płaszcz nieszczęścia.
codziennie staram się dotrzeć tam gdzieś w głąb siebie i naprawić, zrozumieć choć najmniejszą część.
efekty są tragiczne. gdyby nie przeczytanie w książce pojęcia zachowanie  kompulsywne, uprawianie kompulsywnego seksu nigdy bym nie zrozumiała jednego z kluczowych problemów swojego życia i wiecznych problemów.
bo to jest tak, że prawie każdy seks był po coś, a bo czułam się samotnie, a bo ktoś mi się podobał, a bo dla rozrywki, a bo chcę coś nowego poznać, bo ludzie to robią, dla podwyższenia samooceny. powodów było zawsze masa. dosyć często alkohol. nie ważne. ważne jest to, że osoby zawsze były dosyć przypadkowe, nigdy nie miałam większego zastanowienia nad tym co robię. no, może z wyjątkiem czy z tego będą dzieci. zawsze po czułam się wspaniale, pięknie, lekko, w centrum wszechświata, jedna i jedyna w swoim rodzaju, mistrzyni olimpiad łóżkowych.
niestety dopiero kiedy alkohol się ulotni, myśli zaczną zbierać się w logiczną część pojawia się olśnienie. czasem dopiero miesiąc, dwa czy pół roku a nawet rok po fakcie.
przy każdym czułam się wspaniale i dobrze, każdy był wyjątkowy. ja chciałam wierzyć w siebie, że jestem wspaniała, robiłam to tylko dlatego żeby poczuć się docenioną i zauważoną. po tym wszystkim zaczynałam wierzyć, że to ma sens, że z tego może coś będzie, że jakaś więź że jakiś związek. i przez te błędy, przez ten kompulsywny seks, przez impulsywność i przypadkowość, bez brak umiejętności mówienia nie, stały się rzeczy które się stały,
i to boli, że musiałam tyle stracić, tyle nocy nie przespać żeby dziś napisać: to wszystko przez seks i brak asertywności, brak umiaru i brak wiary w siebie.
pierwszy raz powiedziałam sama sobie, patrząc sobie w ryj w lustrze, że nie prześpię się z żadną osobą którą znam bardziej i mam do niej choć trochę sympatii.
w marcu spotkam się po raz pierwszy z Timmim, z którym łączy mnie to że bardzo dużo ze sobą rozmawiamy. czuję się z nim związana i szczerze go lubię mimo, iż wcale go nie znam, znam tylko jego głos i wzrost. nie prześpię się z nim, nie zrobię tego. nie chcę spać znowu z kimś kogo lubię, kogo chcę mieć za przyjaciela. nie chcę karmić się złudzeniami, robić sobie nadziei.
Timiego lubię za to, że mnie nie zna tak na maksa, nie wie jak wygląda mój tyłek, zęby, nos i uszy. nie wie jak bardzo upierdliwy mam głos. i to jest super, to daje pewność siebie, bo jestem w sferze jego wyobrażeń. to jest bezpieczna strefa, układ idealny. dlatego taką przyjemność sprawiają mi rozmowy z przypadkowymi facetami na tinderze, gdzie dodałam pierwsze w życiu zdjęcie w samej koszulce. oni mnie nie znają, ale mówią jaka jestem mądra i super, ładna i ciekawa. ja w to wierzę i czuję się lepiej.
tak, to jest kolejny problem. ależ nie, nie kolejny. samoocena, wartość, poczucie pewności siebie to coś czego mi brakuje od zawsze. to coś co powoduje te wszystkie problemy. dlatego wiem, że mam problem nie od dziś i nie od wczoraj.
wiem, że muszę iść z tym do lekarza, że ktoś musi mi pomóc bo zniszczę siebie i innych,
tylko najgorsze jest to, pójść do lekarza i powiedzieć że ma się problem.
już prawie wiem, kiedy tam pójdę.

sobota, 17 stycznia 2015

miejsca przepełnione ludźmi są ostatnią rzeczą jakiej obecnie potrzebuję. praca-dom-co najwyżej pilates. nie dalej.
ciąglę sobie mówię, że się ogarnę. że jutro, że od poniedziałku, że od nowego tygodnia, że już teraz od tego momentu. że koniec z tym.
kilka przepłakanych tygodni zajęło  mi odważenie się na skasowanie tych wszystkich wiadomości jakie kiedykolwiek dostałam od niego czy tego drugiego.
tyle czasu potrzebowałam, żeby nagle się ich pozbyć. przestań obserwować.
brak mi tylko odwagi na skasowanie ich ze znajomych bo wciąż mam w sobie tą najgorszą naiwność, że to wszystko kiedyś się zmieni.
nic się nie zmieni a my wszyscy spotkamy się w jednym miejscu na początku sierpnia. OFF festiwal.
będziemy udawać, że się nie znamy, nie widzimy i czuć w sobie te niewygodne uczucie że mamy takie intensywne wspomnienia, że coś razem kiedyś przeżyliśmy. że kiedyś SIĘ ZNALIŚMY.


piątek, 2 stycznia 2015






jesteś żałosny! 

tak właśnie skończył się byt pewnej znajomości. o losie, ale to przykre że jeszcze niedawno przeżywałam z nim jedne z najlepszych chwil swojego życia.


unikać dramatów, w nic się nie mieszać. żyć prostym życiem.