sobota, 29 maja 2010

AC/DC- mogę umrzeć!

Dnia 27 maja 2010 roku dane mi było po jakiś 13 latach czekania zobaczyć wreszcie mój najulubieńszy zespół AC/DC.Pewnie ktoś mi zaraz powie,to ile ja mam lat i co pierdole skoro czekałam 13 lat a mówię,że mam 19 w tym roku.Proszę Państwa,to miłość od dziecka.W domu nic innego właściwie nie leciało jak AC/DC.To teraz meritum sprawy;koncert.Dla mnie,człowieka ze słuchem i pamięcią muzyczną,poczuciem rytmu to nie problem zaśpiewać czy poskakać do muzyki,poklaskać,potupać nóźką,nawet jeśli coś słyszę pierwszy raz w życiu lecz niestety dla wielu osób tak.Niestety polska publika mnie bardzo na Bemowie rozczarowała.Czy to jest jakiś nowy trend,że jedzie się na koncert mega gwiazdy,legendy tylko po to żeby pochwalić się przed znajomymi?Dla mnie to jest jakieś nieporozumienie.Jak można przyjść na koncert,stać nieruchomo,nie śpiewać,nie klaskać?Shame ludzie shame.To świadczy o was i waszym szacunku dla danego zespołu.Kosa w plecy tym co patrzyli się między innymi na mnie jak na głupka,że śpiewam od dechy do dechy każdy tekst i skaczę w rytm.Wstyd ludzie.Lepiej zostańcie na drugi raz w domu,pooglądajcie sobie TVN24,wypijcie herbatkę i zaśnijcie na kanapie.Zastanawiam się czy to coś z kulturą czy ze społeczeństwem,gdyż nie pierwszy raz takie zjawisko było dane mi widzieć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz